Ostatnio zabawiałam się w filcowanie -nareszcie wiem o co w tym biega i zrobiłam na kursie aniołka i broszkę.Muszę przyznać, że filcowanie na mokro to niezła papranina,mokre ręce mokre gacie i wszystko wokół.Najgorszą rzeczą jest to, że mojego aniołka zjadła nasza Benia,tylko mu aureolka sie została,no cóż posmakował pies nieba..................i klapsa od pani
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz